Kiedy myślę Kościół i Ojczyzna – na 3 Maja

przeczytaj /poniżej/ lub posłuchaj felieton nagrany w Radio Emaus.
KLIKNIJ

Ostatni okres jest czasem zawirowań w relacji Państwo – Kościół. W życiu publicznym pojawiły się siły, które z walki z Kościołem, czynią jeden, być może jedyny punkt swojego programu politycznego. Na pewno nie są miłe ataki wymierzone w księży. Słuchanie, że jest się pedofilem, pasibrzuchem, pazernym na pieniądze chciwcem, świętą krową itp. na pewno nie jest dla nikogo przyjemne. Ci, którzy wypowiadają te słowa liczą właśnie na to, że wiele osób kiedy będzie je słyszeć da się zaszczuć i zdenerwować, że osłabi się takimi wystąpieniami wiara i pobożność niejednej osoby. Niestety, tak może być i to zapewne w nie jednym przypadku.
Miałem okazję przed świętami rozmawiać z braćmi kapłanami. Niektórzy wyrażali niepokój o to się dzieje. Przyznam się szczerze, nie bardzo go rozumiem, aczkolwiek także i mnie nie cieszą pewne sprawy.
Wielkanoc jest dla mnie cudownym czasem uświadamiania sobie czym jest moc Boża. Uwielbiam rozczytywać się w Dziejach Apostolskich. Szczególnie wyraziście brzmią dla mnie pouczenia uczniów Jezusa zawarte w ich listach. Są to słowa niezwykle mądre i uspokajające.

Jako człowiek, jako chrześcijanin i jako kapłan potwierdzam, że w moim życiu mają one wiodące znaczenie (ze wstydem stwierdzam też, że nie dorastam do tych słów). Znaczy to, że nie spodziewam się niczego po panu X, czy pani Y. Nie liczę na jakąkolwiek partię polityczną, aczkolwiek jako obywatel biorę udział w wyborach i na jakąś formacje głos swój oddaję.
Przez to, że nie oglądam żadnych debat, bo wiem mniej więcej kto co ma do powiedzenia, nie daję się wciągać w upolitycznianie mojego życia, tym bardziej w upolitycznianie religijności i wiary.
Rozgorączkowanym, rozemocjonowanym, zatroskanym i wystraszonym ludziom Kościoła (duchownym i świeckim) kładę do rozważenia fragment z pierwszego listu św. Piotra.
Mnie słowo, uczy i napomina, z nim konfrontuje swoje przemyślenia. Piotr mówi, czytaj to w skupieniu i uważnie:

„…bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni. Nie oddawajcie złym za złe ani złorzeczeniem na złorzeczenie! Przeciwnie zaś błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. Kto bowiem chce miłować życie i oglądać dni szczęśliwe, niech wstrzyma języka od złego i wargi – aby nie mówić podstępnie. Niech zaś odstąpi od złego, a czyni dobrze, niech szuka pokoju i niech idzie za nim. Oczy bowiem Pana na sprawiedliwych są zwrócone, a Jego uszy na ich prośby; oblicze zaś Pana przeciwko tym, którzy źle czynią. Kto zaś będzie wam szkodził, jeśli będziecie gorliwi w czynieniu dobra? Ale jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie obawiajcie się zaś ich gróźb i nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem, jeżeli taka jest wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. Chrystus bowiem również umarł za nasze grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych…” (1P 3,8 – 18).

Czy czasy, w którym przyszło posługiwać Piotrowi były spokojne i przyjazne dla tamtego Kościoła ? Czy poganie ówczesnych czasów używali przyjemniejszych słów? Czy byli sprawiedliwsi? Na pewno nie. Mimo tego uczniowie zostawili po sobie świadectwo wspaniałej pracy, trudu i poświęcenia. Wytrwale budowali Kościół. Byli jednocześnie świadomi słabości a nawet niegodziwości wielu ludzi w Kościele. Świadczą o tym liczne napomnienia, które zostawili w swoich listach. Uczniowie pamiętali z nauczań Jezusa, że obok kłosów pszenicznych na tym samym polu pojawiają się i chwasty (por. Mt 13,24-30).

Atakujący Kościół, mimo woli i wbrew sobie, potwierdzają nie jego wady czy słabości, skądinąd oczywiste, bo Kościół jest święty świętością Chrystusa i grzeszny grzechami ludzi ale siłę duchową, której tak się boją i tak nienawidzą. Gdyby Kościół był, używając słów Jezusa, „zwietrzałą solą”(por. Mt. 5,13), nikt by go nie atakował bo też nikomu by nie przeszkadzał. Grzeszna (wyzwolona) ludzkość zaakceptowała jako dobro rozmaite sprawy, które na pewno Bogu podobać się nie mogą. Kościół jako jedyny ma odwagę w złych sprawach mówić „nie”, nawet gdy wszyscy krzyczą „tak”.

„Nie” wypowiada w imię prawdy, Bożej prawdy, nie oglądając się na poklask, czy utratę określonej publiczności. Prawda, Boża prawda ma swoją cenę – jest nią także czyjeś odejście. Jezus pozwolił odejść od siebie młodzieńcowi i nie próbował go na siłę zatrzymywać przy sobie, wołając za nim: zostań, ja tylko żartowałem, tylko tak mówiłem (por. Mt 19,16 – 23). Odejście z Kościoła ludzi, którzy go nie budują, a często są wstydem, nie jest dla niego stratą. Lepiej, że taki człowiek jest poza Kościołem niż gorszycielem w Kościele. Kłamstwem i rozmywaniem dobra nie utrzyma się ludzi przy sobie, często przekonują się o tym politycy. Jestem spokojny, że to samo spotka tych, którzy właśnie dzisiaj w rozmaitych nikczemnościach upatrują swoją szansę. Nie łudzę się jednak, że po nich nie pojawią się następni.

(Nie dziwi mnie, że np. bogate lobby pornograficzne opluwa Kościół za to, że wskazuje, iż karmienie się tym nie jest dobre. Nie dziwi też, że w atakach uczestniczy lobby antykoncepcyjne, proaborcyjne, które, wmawiając, iż jest to dobrodziejstwo dla człowieka, krocie zarabia na swoim procederze i ma za złe, że ktoś ośmiela się w tym przeszkadzać i proponuje inne rozwiązania. Czego oczekiwać od lobby narkotykowego, które wpierw niszczy naturalną więź młodego człowieka
z otoczeniem (rodziną, szkolą, Kościołem), a potem wciąga jego w wir swojego uzależnienia? Za tym stoją olbrzymie pieniądze i zapewne dużo większe od tych którymi obraca Fundusz Kościelny. Do społeczeństwa informacje docierają za pośrednictwem dziennikarzy. Wielu z nich w swoim życiu świętością też nie grzeszy. Powtórzą wszystko za parę dodatkowych grosików, które wpadną im do kieszeni albo nawet za darmo byle tylko być na linii i na fali. Sumy, którymi obracają są też dużo większe niż to co ludzie zostawią księdzu na utrzymanie parafii.)

Patrząc z perspektywy naszych realiów, spytam, czy pieniądze, które pozyskała nasza parafia na prowadzenie punktu przedszkolnego, są pieniędzmi księdza, parafii? Komu one służą? Ze statystyki będzie wynikało, że dostał je Kościół ale prawdziwym beneficjentem są rodzice i dzieci, które mają szansę na edukacje przedszkolną. Szkoda, że nikt inny o tej edukacji u nas nie pomyślał. Pomyślcie, ile jest w Polsce parafii i ile pomysłów służących ludziom. Łącznie w skali kraju może to dać jakąś sumę, liczoną nawet w milionach. O dotacje państwową, samorządową mogą ubiegać się wszystkie stowarzyszenia, fundacje ale zdaniem niektórych Kościół nie powinien mieć takiego prawa. Tu równość podmiotów nie miałaby obowiązywać.

Fundacje i stowarzyszenia nie płacą żadnych podatków od pieniędzy, które zbiorą na swoją statutową działalność. Znowu, zdaniem niektórych, Kościół powinien być traktowany inaczej. Mówi się, że Kościół powinni utrzymywać tylko wierni. Wierni jako obywatele RP płacą podatki. Czy oni nie są częścią tego państwa? Czy nie mogą mieć prawa by drobny procent tej sumy szedł na sprawy związane z ich religią?

Czy teatry utrzymują przy życiu tylko ci, którzy do nich chodzą? Nie tylko, płacą wszyscy, one wręcz utrzymują się z dotacji państwowej (dwakroć większej niż Fundusz Kościelny – można sprawdzić). Wszyscy rozumieją, że państwo wspiera różnorodne cele, które służą ludziom i w konsekwencji są też dobrem ogólnym . Nie wszystkim wszystko musi odpowiadać. Niejeden musi się pogodzić, że buduje się teraz ileś stadionów, na które nigdy nie zajrzy i które niebawem mogą stać się ciężarem dla budżetu, zamiast np. żłobków i przedszkoli. Trzeba zrozumieć i to oznacza słowo tolerancja, że są inni jacyś ludzie, którzy właśnie tego pragną. Liczę się z nimi, z ich potrzebami i dlatego szanuję. Kościół ucząc ludzi Bożych przykazań, a więc tego że trzeba być dobrym obywatelem też zasługuje na szacunek.

Nie mamy dać się zwieść fałszywym mowom i oskarżycielom. Ci ludzie na pewno nie kierują się żadnym dobrem Kościoła. Trudno jest też uwierzyć w jakieś inne dobro człowieka, kiedy ono łączy się z agresją i nienawiścią do innych. Jezus powie: po owocach poznacie (por. Mt 7,20). Nie wolno jednak ponieść się takiej samej złości i nienawiści. Jako chrześcijanie mamy odnaleźć się w swoim czasie i mamy złożyć świadectwo wiary.

Po latach spokojnych, kiedy bycie chrześcijaninem nic nie kosztowało, bycie księdzem też nie kosztowało, przychodzi czas bardziej wyrazistego stawania jako świadek Chrystusa. Wierzę, że jest to czas dobry do składania tego świadectwa. Wierzę, że jest to czas dobry dla całego Kościoła, którym nie są tylko księża, co zdają się sugerować oponenci, ale wszyscy ochrzczeni.

„Błogosławieni jesteście gdy ludzie wam urągają i… mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu…cieszcie się i radujcie” (por. Mt 5,11). „Przyjdzie… chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili ale według własnych pożądań…będą sobie mnożyli nauczycieli (por 2Tm 4,3). „…będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia”(por. Mk 13,13).

Być może nie zwracaliśmy na te słowa aż takiej uwagi ale przecież one są i stanowią też depozyt Kościoła. Jest to ewangeliczna prawda na trudny czas. Apostoł Paweł będąc już w więzieniu pięknie napisał do swojego ucznia Tymoteusza: „…czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swoje posługiwanie” (por. 2Tm 4,5). Nic dodać i nic ująć. Amen.

x Przemysław Kompf