Przyjaciel Wierzenicy 2020


Dzisiaj o 17.00 na dodatkowej Mszy św. wręczać będziemy po raz 14 statuetkę Mikołaja kolejnemu Przyjacielowi Wierzenicy. Wyróżnienie otrzymuje emerytowana pani kierownik działu pomocy ds. osób niepełnosprawnych Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Elżbieta Mazur. Mszę św. odprawi dla nas ks. Marcin Janecki, Dyrektor Caritas.

23 marca w czasie kiedy już trwał czas epidemii wykonałem telefon. Zadzwoniłem do osoby, którą wybraliśmy jako tegorocznego laureata wyróżnienia „Przyjaciel Wierzenicy”. Za każdym razem, jaki jest nasz werdykt staramy się zachować w tajemnicy. Nie dzielimy się tą informacją z nikim. Samych zainteresowanych staramy się na dzień

3 Maja ściągnąć pod jakimś pretekstem do Wierzenicy. Chyba niemal wszyscy byli całkowicie zaskoczeni, że to o nich mowa, kiedy przedstawiana była laudacja ogłaszająca imię i nazwisko kolejnego wyróżnionego.

W tym roku zdecydowaliśmy inaczej. Nie wiedzieliśmy jaki jest stan zdrowia naszej wyróżnionej. Nie wiedzieliśmy, czy będzie możliwość osobistego zaproszenia. Zaplanowaliśmy najpierw odwiedziny w jej domu. Nie pojechaliśmy jednak od razu, kiedy

w lutym zapadła decyzja kto jest wyróżnionym. Czas jakoś nam uciekł. W marcu kiedy zrobiło się epidemicznie, uznaliśmy, że odwiedziny są niewskazane. Pozostaje telefoniczna rozmowa i telefoniczne zaproszenie do Wierzenicy na niedzielę 3 Maja. Nie ukrywałem, że ma to związek z przyznanym wyróżnieniem „Przyjaciela Wierzenicy”.

Pani Elżbieta Mazur przez wiele lat była kierownikiem działu ds osób niepełnosprawnych w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Poznaniu przy ul. Słowackiego. Organizując wyjazdy osób dorosłych, pośród, których wiele miało orzeczenia o niepełnosprawności zwracaliśmy się z prośbą o wsparcie naszych wysiłków. Tą drogą poznaliśmy Panią Kierownik. Powtarzało się to co roku przez wiele lat, bo przecież pierwszy nasz wyjazd do Pasterki miał miejsce w 2002 roku. Przed dwoma laty kiedy zjawiliśmy się w urzędzie, dowiedzieliśmy się, że Pani Kierownik jest na chorobowym. Chorobowe się przedłużało. Nie wypadało się pytać, na co choruje.

W ubiegłym roku dowiedzieliśmy się, że pani Elżbieta Mazur jest już na emeryturze. Nie zobaczymy już jej nigdy za swoim biurkiem w gabinecie.

Wtedy dotarło do mnie: nawet nie zdążyliśmy podziękować. Oczywiście za każdym razem byliśmy wdzięczni ale przecież w takiej chwili kiedy ktoś odchodzi też wypadałoby przyjść i raz jeszcze za wszystkie lata życzliwości podziękować i się pożegnać, życząc zdrowia i dobrego odpoczynku na emeryturze. Nie mogliśmy tego zrobić. Dziś tę naszą zaległość nadrabiamy. Zaprosiliśmy panią Elżbietę Mazur do Wierzenicy w dniu 3 Maja by wobec całej naszej wspólnoty miejsca powiedzieć jej, że wyrażamy wobec niej wdzięczny szacunek za te długie lata współpracy i życzliwości. Także nasze najwyższe uznanie, że odwiedzając urząd spotykaliśmy nie tylko kompetentnego sprawnego urzędnika ale pełnego dobra i ciepła człowieka.

Oprócz dorocznych wyjazdów, także zwracaliśmy się do Powiatowego Centrum Pomocy z prośbą o pomoc dla konkretnych osób niepełnosprawnych z naszego środowiska. Przez lata trochę tych spotkań się nazbierało. Jest za co dziękować w imieniu swoim i w imieniu tych, którzy z tej pomocy skorzystali.

Mając to wszystko na względzie redakcja „Wierzeniczeń” i zarząd Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie im. Augusta Cieszkowskiego uznają, że pani Elżbieta Mazur otrzymuje tegoroczne wyróżnienie „Przyjaciela Wierzenicy” .

Po zakończonej telefonicznej rozmowie w dniu 23 marca , po południu w moim telefonie w skrzynce wiadomości pojawił się sms:

Dzisiejszy telefon od księdza proboszcza był dla mnie jak znak z nieba. Akurat słuchałam kazania ks. Pwlukiewicza. Ochłonęłam dlatego piszę. Nie spodziewałam się usłyszeć tylu dobrych słów. Dziękuję za błogosławieństwo i z całego serca pozdrawiam wszystkich co mnie pamiętają. W modlitwie za nas o szybkie pokonanie pandemii koronawirusa.

Skończywszy pisanie tego tekstu, uzmysłowiłem sobie, że poza tym, iż pani Elżbieta Mazur była kochanym dobrym urzędnikiem, nie wiele wiemy o niej samej. W Wielki Czwartek od rana zadzwoniłem do niej ponownie i poprosiłem by przez telefon trochę opowiedziała nam o swoim życiu prywatnym, byśmy bliżej poznali ją jako osobę.

Urodziłam się w sierpniu 1956 roku w Poznaniu, a więc tuż po wypadkach czerwcowych. Rodzice moi mieszkali wtedy przy ul. Parkowej, a więc niedaleko palmiarni. Mieszkanie nasze było skromne. Z rodzeństwa miałam tylko jedną siostrę. Ukończyłam szkołę podstawową przy ul. Berwińskiego. Dalej uczęszczałam do Liceum Ekonomicznego przy Marszałkowskiej. Po maturze, rozpoczęłam studia na Akademii Ekonomicznej kierunek organizacja i zarządzanie. Po zakończeniu studiów podjęłam pracę w Zakładach Mechanicznych Przemysłu Papierniczego w Poznaniu przy Grunwaldzkiej. Tam przepracowałam 6 lat.

Zaraz po studiach 26 maja 1979 roku, wyszłam też za mąż. W ubiegłym roku obchodziliśmy więc 40 lecie małżeństwa. Najpierw mieszkaliśmy razem z moimi rodzicami, potem dostaliśmy małe mieszkanie rotacyjne, aż wreszcie mogliśmy, szereg lat później zamieszkać na swoim w domu jednorodzinnym za wiaduktem górczyńskim w parafii Chrystusa Króla Ojców Oblatów. Dwa lata po ślubie urodził się nam syn, potem jeszcze córka. Miało to miejsce w czasie wspomnianej już prze ze mnie pierwszej pracy. Później pomagałam mężowi w prowadzeniu jego własnej firmy handlowej, która nazywała się „Akces” .

Od momentu kiedy Powstało Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie od razu rozpoczęłam w nim pracę, zajmując się od początku sprawami osób niepełnosprawnych. Kiedy w 2001 roku został wydzielony osobny dział dotyczący tych osób, zostałam jego kierownikiem i na tym stanowisku przepracowałam aż do emerytury w 2019 roku. Od końca 2017 roku nie byłam już jednak w pracy. Dość poważnie w tym czasie chorowałam, przeszłam dwie operacje. Teraz dalej jestem w trakcie leczenia.

Obecnie mieszkamy sami z mężem. Nasze dzieci są już dorosłe i mają swoje rodziny. Mamy czworo wnucząt: od syna parkę i od córki parkę. Cieszymy się naszymi dziećmi bo mają szczęśliwe rodziny i dobrze im się układa. Z mężem nie daliśmy im złego przykładu bo jesteśmy przez tyle lat zgodnym małżeństwem. Mogę wręcz powiedzieć, że mój mąż jest najukochańszy jaki może być.

Moje rozumienie spraw osób niepełnosprawnych łączyło się z moim doświadczeniem osobistym. Moi rodzice byli osobami niepełnosprawnymi. Przez dłuższy czas opiekowałam się nimi. Ojciec mój mieszkał długi czas z nami. Wtedy mając pracę na głowie organizowałam dla niego całodobową opiekę. Pomagała mi w tym obok męża także moja córka, która wtedy jeszcze nie mężatka, mieszkała z nami. Problemy osób niepełnosprawnych były więc znane mi nie tylko zawodowo ale także rodzinnie.

Tego wszystkiego wysłuchałem przez telefon siedząc pod naszą wiatą, korzystając z wiosennego ciepła. O jeden, drugi szczegół dopytałem, prosząc też o przesłanie zdjęć, Zapomniałem jednak spytać jak ma na imię ten najukochańszy mąż. Nie będę dzwonił raz jeszcze. O to zapytam i do tego nawiążę 3 Maja w czasie uroczystego uhonorowania wyróżnieniem „Przyjaciel Wierzenicy”.

x Przemysław Kompf