Mój głos dla Andrzeja Dudy czyli refleksja o wyborach po wyborach

Głos swój oddałem inaczej niż większość mieszkańców naszej parafii, niż większość mieszkańców Poznania i Wielkopolski. Oczywiście każdy ma prawo do swoich ocen i trzeba szanować każde wybory, nawet te z którymi się nie zgadzamy. Uważam, że w tym właśnie przejawia się kultura osobista człowieka, jeśli potrafi szanować tych, z którymi się ma odmienne zdanie..

Wiele osób pytało, na kogo ksiądz będzie głosował albo na kogo głosowałem. Kiedy ktoś pytał się mnie osobiście, odpowiedzi nie unikałem. Nie podejmowałem tego wątku na ambonie bo rzeczywiście nic chciałbym żeby ktoś myślał,że uprawiam jakąś agitację wyborczą. Nie robiłem tego nigdy wcześniej, co nie znaczy, że nie mam określonych poglądów.

Dlaczego upubliczniam swój głos? Chciałbym by każdy się zastanowił, czym się kierował zaznaczając takie czy inne nazwisko. Myślę, że niemądrą jest rzeczą kiedy ktoś , niezależnie od tego na kogo głosuje, robi to bez jakiejkolwiek refleksji,
co niestety, często ma miejsce.

Kandydata na prezydenta wskazuje partia lub określone środowisko. Obecny prezydent popierany był przez rządzącą 8 lat Platformę Obywatelską. W mojej ocenie minione 5 lat pokazały, że wobec niej był całkowicie spolegliwy i ani razu nie próbował odegrać samodzielnej roli, szczególnie gdy było widać rozmaite napięcia społeczne na linii rząd – jakaś większa grupa obywateli. . Podpisywał ustawy, na które było widać nie ma przyzwolenia społecznego. W rozmaitych ważnych dla ludzi sprawach nie zabierał głosu i milczał.

Wskażę kilka przykładów, które myślę są ważne dla wielu także naszych ludzi. Pierwszym jest przedłużenie wieku emerytalnego, mimo odżegnywania się od tego przed wyborami, z zaznaczeniem, że jeśli w tym przedłużonym okresie ktoś nie będzie mógł pracować, dostanie połowę świadczenia. Kiedy ktoś ma pensję kilka lub kilkanaście tysięcy złotych, tak jak np. osławiona pani Bieńkowska
z PO, której wydaje się, że za 6 tysięcy zł mogą pracować tylko, cytuję dosłownie: „idioci
i złodzieje”, połowa świadczenia pozwoli jemu rzeczywiście przeżyć. (Na marginesie: wielu nie wsłuchało się w upublicznione wypowiedzi niektórych prominentów władzy z afery taśmowej), Kiedy jednak ktoś zarabia tyle ile wynosi pensja minimalna albo niewiele powyżej, to trzeba widzieć jaka będzie jego obniżona o połowę emerytura. Czy będzie mógł kupić lekarstwa, zrobić opłaty itd. Tym pytaniem przygwoździłem pana senatora Augustyna z partii rządzącej, z którym spotykam się w ramach zarządu Wielkopolskiego Banku Żywności.. Przyznał mi rację ale oczywiście głosował tak
jak jego partia. Jakiego szukać rozwiązania? Stworzyć ekonomiczne bodźce, to jest rola parlamentu, by ludzie sami chcieli jak najdłużej pracować. Kto miałby ochotę i siły, mógłby pracować nawet powyżej 67 lat.. Przy tej ustawie zlekceważono prawa ludzi schorowanych i biednych.

W nowym programie żywnościowej pomocy unijnej dla biedniejszej ludności skonstruowano zapis tak by jak najwięcej osób pozbawić możliwości skorzystania z niego. Pisałem o tym już raz w lutym w „Wierzeniczeniach”. Przypomnę: do niedawna pojęcie biedy pojmowano szerzej, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Widziano osoby starsze, samotne, przewlekle chore, niepełnosprawne, rodziny wielodzietne. inne zagrożone wykluczeniem społecznym. Dostrzegano biedę związaną
z alkoholizmem, Dzisiaj zrobiono tylko kryterium dochodowe: poniżej minimum socjalnego, ustawionego na takim poziomie, nie podnoszonym zresztą specjalnie od lat, że mnóstwo osób dostawszy niewielką podwyżkę znalazło się za tym progiem, a przecież ich sytuacja wcale nie zmieniła się na lepsze. Dawałem przykład: głowa rodziny pije alkohol i przepija znaczną część swojego wynagrodzenia. Jego rodzina przez to żyje w biedzie (znamy u nas takie obrazki ?)
ale nie może korzystać z pomocy bo przecież dochód mają duży. Co ma zrobić bezsilna żona
i dzieci ? Wspomniany pan senator Augustyn na zarządzie Banku Żywności biadoli nad tą sytuacją
ale jakoś nie dostrzega, że to jego partyjni koledzy takie pomysły przeforsowali.(Na marginesie dodam, że dostrzegam pozytywnie wysiłek jaki on wkłada w samo zarządzanie Bankiem Żywności.) Protestował w tej sprawie Caritas, protestowały licznie organizacje pozarządowe w tym Federacja Banków Żywności. Kto wysłuchał ich głosu? Nikt. Czy obchodziło to pana prezydenta ?
Nie słyszałem.

Trzeci wątek to ustawa oświatowa. Urzędnicy, a nie rodzice mają decydować kiedy dziecko ma iść do szkoły. W tej sprawie rozmawiając w domach przy okazji kolędy widziałem jak wiele osób boi się tego, że ich 5, czy 6 letnie dziecko nie jest przygotowane do obowiązku szkolnego. Rodzice chcieliby sami decydować w tej sprawie. Na pewno są dzieci, które mogą rozpocząć wcześniej naukę ale zmuszać do tego wszystkie? Widzę w tym zamach na najistotniejsze prawo rodziców do wychowywania swojego dziecka. Zauważmy, że grupy obywatelskie trzy razy w rozmaity sposób zebrały po kilkaset tysięcy podpisów domagając się rozpatrzenia ich projektu. Parlament, a dokładniej Platforma mieniąca się Obywatelską trzy razy odrzuciła owe projekty. Nie raczył przyjąć tych ludzi
i zainteresować się tym problemem pan prezydent Komorowski.

. Kolejne zagadnienie: tabletka zapobiegająca niechcianej ciąży „dzień po” bez recepty w aptece dla każdej dziewczyny po 15 roku życia. Dyrektywa unijna zalecała wprowadzenie czegoś takiego do obiegu (ocenę tego okładam na bok) ale zostawia rządom krajowym ustanowienia zasad w jaki to będzie udostępniane. Pan minister Arłukowicz, lekarz z zawodu, zezwolił by produkt ten znalazł się
w wolnej sprzedaży w aptekach. Stało się to mimo protestów wielu rodziców, lekarzy i farmaceutów. Zobaczmy, w trosce o zdrowe żywienie dzieci zaleca się by wycofywać, szczególnie ze szkolnych sklepików wszelkie nieodpowiednie produkty, które np. sprzyjają nadwadze. Kiedyś. chciałem kupić w kilku aptekach bez recepty tabletki na nadciśnienie. Nie udało mi się. Tutaj pozwala się bez recepty od specjalisty rozprowadzać tabletki, których działanie na pewno jest inne niż np. tabletki przeciw bólowej. Niech każdy z dorosłych sobie pomyśli o własnym, nawet tym kilkuletnim dziecku, albo
o wnuku, czy chciałby by jego pociecha namówiona przez kolegów zakupiła i zażywała takie tabletki np. dla zabawy, dla sprawdzenia jak to działa. Dzisiaj, podobnie jak z dopalaczami, z którymi władza też niewiele robi, a tracących zdrowie młodych ludzi przybywa, jest to możliwe. Nie słyszałem by pan prezydent zabrał głos w tej sprawie i stanął w obronie zagrożonego zdrowia młodych obywateli.

Teraz parę wątków natury ogólniejszej. Afera podsłuchowa pokazała jaki jest stan zdemoralizowania niektórych osób w kręgu władzy. Zgadzam się, że w wolnym kraju podsłuchiwanie kogoś jest skandalem. Ale zauważmy, właśnie w tych ostatnich latach padły rekordy liczbowe kiedy to władza stosowała podsłuchy wobec obywateli przy okazji najrozmaitszych śledztw. W końcu sama władza dała się podsłuchać, w tym, co wprost jest kuriozalne, minister spraw wewnętrznych pan Sienkiewicz. Afery i skandale, korupcja zdarza się w każdym kraju. W krajach zachodniej Europy, kiedy coś takiego ma miejsce, osoba przyłapana przeprasza i składa dymisję. W Polsce władza zrobiła wszystko by światła dziennego nie ujrzały następne taśmy. Polityków, nie pociągnięto do odpowiedzialności za ich słowa, przepraszano jedynie za wulgaryzmy. Szukano natomiast tych, którzy ich nagrali. Minister spraw zagranicznych pan Sikorski, który popisał się uwagą o, przepraszam, cytuję dosłownie, robieniu laski Amerykanom, czym wywołał komentarze dyplomatyczne, został nawet awansowany na marszałka Sejmu Rzeczypospolitej. W tym momencie w moim przekonaniu władza dotknęła bruku, Od trzeciej osoby w państwie, od marszałka Sejmu nie oczekujemy nawet trochę kultury osobistej. W końcu powiedzą niektórzy, wszyscy tak mówią.

(Tekst napisałem wcześniej, kilka dni potem, po, a jakże, kolejnym skandalu, tym razem związanym z ujawnieniem akt prokuratorskich afery taśmowej, pani premier Kopacz, przepraszając, nie wiem czemu tylko wyborców Platformy, zdymisjonowała ileś miesięcy po czasie pana marszałka Sikorskiego. Oczywiście, jesienią zeszłego roku, nie licząc się
z niczym, sama go na to stanowisko rekomendowała.)

Wspomniana już pani Bieńkowska, wtedy wicepremier, obecnie komisarz w Brukseli,
w podsłuchanej rozmowie sama podsumowała swoje środowisko: „Mówię ci, żenada z tym całym górnictwem i z tą gospodarką, po prostu takie zaniedbania. Prawda jest taka, że właściciel czyli Ministerstwo Gospodarki generalnie w d… miało całe górnictwo przez całe 7 lat. Były pieniądze,
a oni wiesz, pili, lulki palili i swoich wszędzie po obstawiali, sam wiesz ile zarabiali i nagle pierdyknęło. A ja to słyszałam naprawdę od roku, to na pewno, tylko to nie jest moja kompetencja…” Ostatnio widzieliśmy strajkujących zdesperowanych górników. Oni mają być kozłami ofiarnymi takiego zarządzania. Przypominam sobie tą panią jak może 2 lata temu przebrana w strój barbórkowy pięknie opowiadała górnikom i śpiewała razem z nimi górnicze piosenki kołysząc się na strony.
Obok niej był pan premier Tusk i ładnie razem czarowali. Niech wystarczy ten jeden przykład.
Czy prezydent miał odwagę spotkać się z zdesperowanymi górnikami?

Teraz o samej kampanii. Pan prezydent Komorowski wybrał dla siebie piękne hasło „Zgoda
i bezpieczeństwo”. Nie wiem jak inni ale ja zadałem sobie trud i posłuchałem kilku jego przedwyborczych przemówień wygłaszanych w rozmaitych miejscach chcąc zrozumieć jak pojmuje
te ważne i słuszne słowa.. Kilka razy byłem zdumiony. Dla przykładu: w Stargardzie Szczecińskim, straciwszy cierpliwość wobec ludzi gwiżdżących na niego, z widoczną złością krzyczał wymachując przy tym pięścią: „nie ma na to naszej zgody”. W Lublinie z kolei w jednym wystąpieniu kilkakrotnie atakował „specjalistę od kur”. Powtarzał, że Polska, jakie to proste, dzieli się na radykalną
i racjonalną. Przykro się na to patrzyło. Od prezydenta chciałbym oczekiwać bardziej wyważonych postaw.

Kilka dni przed I turą w wywiadzie telewizyjnym pan prezydent mówił, że „Konstytucję chcą zmieniać ci, którzy są frustratami politycznymi najczęściej, bo im się nie udało. Przegrali wybory prezydenckie, parlamentarne. Uważają, że jak się zmieni konstytucję to będzie szczęście i raj na ziemi, a to nie w tym problem.” W poniedziałek dzień po pierwszej przegranej turze, sam, jak mam prawo domniemywać, jako frustrat, ogłasza: „Złożyłem przed chwilą podpis pod projektem wysłanym do Marszałka Sejmu z wnioskiem o nowelizację konstytucji”. Wystąpił też z wnioskiem o zgodę na rozpisanie referendum w sprawie jednomandatowych okręgów. Usłużny senat, który musiał to zaopiniować tak się spieszył, że większością Platformy dwa dni przed drugą turą przegłosował poparcie dla pomysłu referendum (podobno będzie kosztować ponad 100 milionów). Nawet trzech
dni nie chcieli zaczekać, by znając wynik wyborów, rozważnie dopytać prezydenta, obojętnie starego wybranego ponownie, czy nowego, o zdanie na ten temat. To się nazywa betonowaniem układu.
Nie wierzę, że ktoś kto pomyśli w spokoju chciałby czegoś takiego. To się jednak próbuje robić
na naszych oczach, a my tego nie widzimy ani nie kojarzymy. Widzę w tym wielkie lekceważenie obywateli.

Bolało mnie kiedy doradca pana prezydenta tłumaczył jego katolickość. Mówił, że prywatnie jest on gorliwym, nawet, użył takiego zwrotu, zbyt gorliwym katolikiem. W przestrzeni publicznej pan prezydent wypowiadał się aprobująco o in vitro, Głuchy był na wskazania Kościoła Powszechnego w tej sprawie, w tym także na nauczanie Jana Pawła II, na którego przy nie jednej okazji lubił się powoływać. Między innymi także w temacie in vitro atakował swojego adwersarza. Nie chcieć widzieć niebezpiecznego drugiego dna tej procedury, o czym mówią lekarze, etycy, a nie tylko księża, to przykład daleko idącej ignorancji.

Nie przekonuje mnie kandydat na prezydenta, który katolikiem ma być tylko w domu i nie ma cywilnej odwagi być nim zawsze. Pomyślałem sobie co byście powiedzieli gdybym oświadczył,
że księdzem jestem tylko w kościele. Potem mam swoje życie i mogę mówić i robić co chcę. Mam nadzieję, że powiedzielibyście (a może się mylę), że chcecie i oczekujecie, żebym księdzem był nie tylko na ambonie i przy ołtarzu ale także i w domu i w życiu prywatnym. Dokładnie tego samego oczekuję od prezydenta. Katolikiem się jest zawsze i wszędzie, to czasem obliguje do posłuszeństwa. Dotyczy to wszystkich i tych małych i tych ważnych.

Zsumowując wszystko dołączyłem do tych, którzy uważają, że czas na zmianę. W taki sposób się nie rządzi i nie pełni się urzędu. Nowy prezydent elekt jest dla wszystkich pewną niewiadomą.
W dotychczasowej działalności pokazał się z dobrej strony. Trudno jest jemu coś zarzucić. Kampanię prowadził spokojnie. Ludzi na pewno nie obrażał. Ode mnie dostał kredyt zaufania. Na pewno nie będę patrzył na niego z uwielbieniem i bezkrytycznie. Czy kiedyś się rozczaruję? Nie wiem. Na razie błogosławię ustępującego i nowego prezydenta, błogosławię Ojczyznę na nadchodzące następne wybory.

x Przemysław Kompf

Nie wiem, czy oglądaliście kabaret Roberta Górskiego, zatytułowany „Jak PiS do dojdzie do władzy” Jeśli nie, koniecznie go zobaczcie na youtube, choć trochę się zdezaktualizował, jest naprawdę dobry.